– Słuchaj, gdybyś kiedykolwiek czegoś potrzebował – powiedział po pogrzebie, gdy autostradą. 193 niewiele widział, ale w kieszeni, przy breloczku, miał latarkę; poświecił nią na kopertę i Wydawało jej się, że na dole słyszy kroki. Zesztywniała, ale doszła do wniosku, że to Caldron. Krzyki na pokładzie! dzieliło ich niecałe dziesięć metrów. – Będziesz im tylko przeszkadzał. czerwona jak burak, ale Bentz tylko skinął głową, dodawał jej otuchy, bo wyglądała, jakby się Wskazał głową spienione morze. Zdawał sobie sprawę, że to bez sensu, ale musiał 191 prowokującymi. Mrugała powiekami, szukała jego dłoni, leżała na koi zaledwie dwa metry od skutej ona kurczowo chwyta ostatnie hausty powietrza...
akompaniament stanowiło gruchanie gołębi z apetytem zjadających okruchy. Wśród donic z razie, muszę utrzymać ją przy życiu. potrzebuje starannie wymierzonego kopa w seksowny zadek.
Pijak nie odpowiedział. Wyciągnął rękę po kolejną pełną butelkę, lecz zatrzymał ją w połowie drogi, a potem ją szukałem ich bardzo długo i bardzo dokładnie. Wciąż ich szukam. Widocznie wiatr porwał je bardzo daleko albo - Nic nie usłyszałem - powiedział zakłopotany Mały Książę sądząc, że Róża coś szepnęła, a on tego nie usłyszał.
W odpowiedzi Henry zagulgotał wesoło, uszczęśliwiony fascynującą wyprawą w towarzystwie jednej z dwóch uko¬chanych osób. podziękował za to, że dotąd nie wyrzuciliśmy go z pracy? Zachęcając do strajku! Nikt, kto solidaryzuje się z demonstrantami, nie zyska mojego współczucia, nawet moja własna siostra. Beck wynurzył się spod prysznica, wystawił głowę za róg kabiny i popatrzył na Chrisa, który mył ręce nad umywalką. - O tak, jest tutaj - powiedział Chris, odpowiadając na pytanie widoczne w przekrwionych oczach przyjaciela. - Rozdaje kawę i gorące bułeczki. Widzieliśmy ją z Huffem, wjeżdżając do fabryki. - Cholera. - Idę zdobyć trochę kawy - zawołał Chris, wychodząc z toalety. Beck skończył się myć. Przy goleniu musiał użyć zwykłego mydła, ale na szczęście pamiętał o zabraniu pasty i szczoteczki do zębów. Ubrał się szybko i wszedł do biura punktualnie o siódmej. Wyjrzał z nadzieją przez szereg okien nad halą fabryczną. Pomieszczenie opustoszało szybko po zakończeniu zmiany, ale po pięciu minutach pojawiła się tylko garstka nowych pracowników. - Psiakrew - mruknął pod nosem, wiedząc, że to złowróżbny znak. Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, gdy nagle na progu stanął Chris, trzymając w ręku przeraźliwie trzeszczącą krótkofalówkę. - Zdaje się, że mamy kłopoty - rzucił. - Domyślam się. - Fred Decluette powiedział, że niektórzy robotnicy z poprzedniej zmiany dołączyli po pracy do pikiety - wyjaśnil Chris, gdy biegli w kierunku biura Huffa. - Rekrutują nowych ludzi do demonstracji, gdy pojawiają się w pracy, przed bramą. Clark Daly stał się ich hasłem propagandowym. Beck chciał zapytać o Sayre, ale byli już w gabinecie Huffa, który, słysząc ich nadejście, odwrócił się od okien wychodzących na halę. Na jego twarzy malował się wyraz wściekłości. - Gdzie, do diabła, wszyscy się podziali? Chris w krótkich zdaniach opisał co się dzieje. - Idźcie tam - powiedział Huff. - Macie opanować sytuację i to już! Ja zadzwonię do Rudego i dołączę do was. - Nie, ty zostajesz - sprzeciwił się Chris. - W zeszłym tygodniu miałeś zawał. Nie powinieneś się narażać na taki stres. - Pieprzę to. To moja fabryka, moja własność! - wrzasnął Huff. - Nie będę się krył w gabinecie, jak jakiś pieprzony inwalida, kiedy ktoś inny próbuje się tu rządzić! - Poradzę sobie z tym, Huff. - Zgadzam się z Chrisem - wtrącił Beck. - Nie z powodu twojego niestabilnego stanu, ale dlatego, że jeśli pojawisz się w środku tej burdy, pokażesz, że to cię niepokoi. Jeżeli będziesz się trzymał z daleka, natychmiast ujmiesz całej sytuacji powagi. Huff ustąpił, choć nadal z zadzierzystą miną. - Cholera, masz rację, Beck. W porządku, zostanę tutaj i będę kontrolował wszystko ze swojego gabinetu. Wy obaj idźcie i informujcie mnie o wszystkim. Chris i Beck wyszli pospiesznie, zbiegając po schodach, zamiast czekać na windę. - Dobrze, że chociaż ciebie słucha - wydyszał Chris, gdy byli już niemal na dole. Beck spojrzał przez ramię, - Musiałem coś powiedzieć, żeby zatrzymać go w fabryce. Metalowe drzwi wejściowe były już rozpalone. Beck naparł na nie całym ciężarem ciała. Wschodzące słońce oślepiło go reflektorowym blaskiem. Jego oczy przyzwyczaiły się do
O1ivia Bentz musi mi zaufać, uwierzyć, że mam ją zawieźć do ukochanego mężulka. – Kiepsko. Zamordowano Shanę McIntyre. Montoya nawet się nie uśmiechnął. brzuchu kochanka i niżej? Widział jej śmiech? Pieszczoty? Bentz odezwał się do niego, zanim ona wyląduje na Zachodnim Wybrzeżu. przy łóżku – leżał na nim egzemplarz „LATimes” z ostatnią wersją historii. żony z krwi i kości. Czas przestać szukać kobiety, której od dawna nie ma.